czwartek, 11 lutego 2016

Stara, mloda "panna młoda"








Nie mięliśmy z P ślubu. Dlaczego ? w sumie nie był nam potrzebny "papierek" po to żeby być razem, żeby być szczęśliwym....Każde z nas miało już za sobą nieudane związki i wiemy, że akt ślubu nie jest gwarancją udanego związku. Ale .... po wielu latach bycia razem chciałam tego ślubu. Dlaczego ? sama nie wiem. Może było by to przypieczętowaniem tej naszej miłości ? Może miło by było powiedzieć - mój mąż P ? chyba nawet kilka razy kierowałam rozmowę na ten tor ale P zbywał to śmiechem, żartem. Bo w sumie nawet jeśli nie jest to gwarancja, to świadczy o tym, że traktuje się ów związek poważnie ? Oczywiście, że w sytuacji, która zaszła było by więcej komplikacji niż poskładanie równiutko jego rzeczy w kolorowe kartony i pokrowce. Jednak.... no właśnie, jednak gdybym teraz się dowiedziała, że bierze z nią ślub to by cholernie zabolało. Bo co by to miało być ? że to jednak kobieta jego życia ? że ja byłam tylko przystankiem w oczekiwaniu na tę właściwą ?


2 komentarze:

  1. tak sobie myślę, że te śluby, welony i białe suknie,to my babeczki mamy wdrukowywane od najmłodszych lat w świadomość, przez nasze babki,matki, ciotki, a później nam się zmieniają poglądy w tym temacie... sama zechciałam ślubu tylko raz, ale było to tak wielką pomyłką, że zwiałam za pięć dwunasta spod ołtarza;) a te związki które były długoletnie (całe dwa) jakoś się bez tego obywały... ale pewnie na samym początku po rozstaniu, byłoby mi dodupnie, gdyby się okazało, że taki to, a taki hajtnął się na chwilę po..... po latach się dowiedziałam, że jeden się ożenił, na szczęście tych lat upłynęło wiele i właściwie nie zrobiło to na mnie wrażenia, no może tylko takie, że w ogóle się na to zdecydował... i chyba ważniejsze jest czym ten związek był dla Ciebie i czego się w nim nauczyłaś, przynajmniej już wiesz, że nie chcesz być wiatą na smutnym przystanku, która czeka na "pasażera" na gapę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Budzisz we mnie traumę. Chryste. Pamiętam swój ślub... Dziecko jeszcze, marionetka w rękach mojej matki, ustrojona w kieckę w której wygladalam jak wielka beza ... Szlam do ołtarza i myślałam"co ja robie"? Jeszcze wtedy bardzo wierzyłam w Boga. I bardzo go przepraszalam. Poźniej to już tylko pamiętam przypieczętowanie cyrografu który podpisalam. Znaczy się wpierdolu, który dostałam w prezencie w noc poślubna. Tez czasem myślę jakby to było wziąć ślub z miłości.... Nie wiem. I nie wiem czy bym chciała. Wasza milość..Wasz związek zawsze uważałam za niezniszczalny. Za tak pewny, ze choć nigdy P nie widziałam to Jego wyobrażenie o nim, które we mnie zbudowałaś bylo tak stabulne... Tak dobre.. Że reczylam za niego całą sobą. Bylam dumna ze się znaleźliście, ze sie kochacie, doceniacie szanujecie. Że jest obok Ciebie ktoś kto nie da Cię skrzywdzić. Więc na chuj ten ślub. ? Mówię Ci. Suknie ślubne są do dupy. Wesela są do dupy. Caly ten ślubny pierdolnik jest do dupy. Lepiej wyjeżdżać raz na rok i w jakimś klimatycznym miejscu obiecywać sobie"i ze Cię nie opuszczę..." aż mi się odwidzi.. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń