piątek, 18 grudnia 2015

.... kolejny dzień za mną






 Ano własnie - Kocha sie bezgranicznie, mimo, pomimo i wbrew wszystkiemu. Nie zależnie od tego co się w życiu wydarzy.
 Był czas, że walczyłam o tę miłość z "całym światem", było ciezko ale najważniejszy był P, MY. Tak boksowałam sie z zyciem przez wiele lat.  Dostałam za to zapłatę - byłam szczesliwa, byłam kochana, byłam najważniejsza, rozpieszczana.....Niektórzy tego nie doświadczają, wiec i tak byłam pewnie szczęściarzem. Ale za to tez jest cena. Pewnie gdyby nie było az tak dobrze, teraz nie było by az tak źle. Co mam powiedzieć, boli jak cholera. Bolą wspomnienia, bolą te NIGDY, boli wyobraźnia, że jest tam gdzieś, z kimś. Boli to, że jednak funkcjonuje beze mnie, że jednak potrafi beze mnie żyć w przeciwieństwie do mnie samej. A ja? ja oddałabym wszystko za kolejne przytulenie, usłyszenie - kocham Cię Bubolku. Za kolejne spotkanie, spędzenie z nim przynajmniej weekendu. Za spacer, zaśnięcie i przebudzenie sie przy nim...., za bycie po prostu z nim. Marudzę?  wiem. Cięzko mi jest sie za cokolwiek zabrać, prawie 3 miesiace tkwię w tym marazmie. Jak zadzwoni to na chwilę łapię "powietrze", czekam aż powie - przyjeżdżam. Tak i tym żyję. Ale nadal żyję. Jakoś. Nie zabieraj mi tego "powietrza".


Jutro znów jadę do Poznania na manifestację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz