wtorek, 1 grudnia 2015

Wtorek



Wtorek to dzień wspólnego czasu spedzanego z moja siostrą, to dzień latania po sklepach, uzupełniania niedoborów w szafach, to wspólna kawa, obiad na miescie.
Dziś 1 grudnia, w sklepach, galeriach rozpoczęło się "szaleństwo" przedświąteczne". Chodziłam jakby mi ktoś dał cios w żoładek, myslałam, ze zwymiotuję. Moje ukochane świeta Bożego Narodzenia staja sie dla mnie koszmarem. Zawsze je lubiłam, pomimo sprzatania, jakby cały rok mial być bajzel, pomimo gotowania, pieczenia, szykowania, biegania za prezentami i pakowanie ich... Gdy zmeczona jak "pies" po spacerze, siadałam w końcu przy stole, widziałam wszystkich, których kocham razem  to byłam szczesliwa. Nawet jak P nie było, był za murem, to myslałam o nim ciepło, w myslach składałam mu zyczenia i odliczałam kiedy on tez usiadzie z nami. P nie lubił świat, nie rozumial tego rozgardiaszu, tego biegania bo jak z wlasnej woli mozna tak się zameczać i gotować jak dla wojska. A ja patrzyłam jak zajada się tym co lubi, cieszyłam się gdy podawałam mu prezent spod choinki.... W zeszlym roku, dostałam od niego zegarek, taki o jakim marzyłam. Sprowadził dla mnie az z Madrytu bo u nas nie było. To było rok temu a az tak wiele sie zmieniło. W tym roku nie wybieram juz dla niego prezentu, nie dostane tez od niego, ale najwazniejsze i najgorsze w tym wszystkim jest to, ze nie bedzie go ze mną. Oddałabym ten wymarzony zegarek, oddałabym wszystko aby wrócił, żeby powiedział - Wybacz, juz nigdy Cie nie zostawię. A ja bym wybaczyła, wtuliła sie w niego i płakałabym ze szcześcia. Jestem zalosna ? Trudno

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz